Mam brelok do kluczy z napisem „Nie mów mi, jak bardzo mnie kochasz; pokaż mi to, dając mi swój czas”. Był początkiem pewnej zmiany. Zmusza do myślenia, na ile moje życie i to czym się zajmuję, są odzwierciedleniem tego, co jest dla mnie ważne. A ważne jest bycie z ludźmi, których kocham. Czy praca, nadmierne zajmowanie się domem (mieszkanie musi lśnić?) i najróżniejsze zaangażowania, nie oddalają mnie od tego.
Kwadrans we dwoje
Za nami pierwszy tydzień wyzwania lutowego. W pierwszych dniach musieliśmy sobie radzić za pomocą komputera, bo dzieliło nas jakieś tysiąc kilometrów. Codzienny kwadrans przy herbacie (czy raczej kawie) to wyzwanie, jakie nakładamy sobie od dłuższego czasu. Z różnym skutkiem. Tym chętniej ustaliliśmy takie wyzwanie lutowe, by móc je z pełnym zaangażowaniem i systematycznie realizować.
Systematyczność w tej sprawie była naszą piętą Achillesową. O ile co tydzień wychodzimy gdzieś we dwoje, to krótkie wieczorne spotkania były dla nas trudniejsze do zrealizowania. Codzienne okazywanie miłości poprzez wspólnie spędzany czas często nas przerastało.
Wydawać by się mogło, że to dziwne. Przecież oto osoba będąca miłością mojego życia – na wyciągnięcie ręki. A tymczasem nie znajduję czasu/chęci, by z nią usiąść, gdy dzieci w końcu zasną. Albo jesteśmy razem, ale nie mamy siły otwierać ust.
Pewnie jednak znacie ten stan. Stan wiecznego „muszę jeszcze…… ” i zaraz potem „nie mam już siły”. Chyba zawsze jest jeszcze coś do zrobienia, czy to ze spraw domowych, zawodowych czy osobistych. Jednak to spotkanie z najważniejszą dla nas osobą powinno być… najważniejsze. Czasem kosztem siebie, czasem pomimo zniechęcenia, w warunkach, które nam nie odpowiadają (fotele warto obrócić tyłem do sterty zabawek na podłodze). To bywa trudne.
Jesteś dla mnie najważniejszy
Postanowiliśmy dać sobie ten wspólny kwadrans wtedy, kiedy jeszcze jesteśmy w miarę przytomni. Nie traktować go jako ostatni punkt dnia. Dlatego siadamy razem, gdy nasze dzieci zasną. Inne sprawy leżą w tym czasie odłogiem. I to pozostawienie ich na boku ma ZNACZENIE. Znaczenie dla naszego małżeństwa, dla naszej relacji. Oznacza, że jesteśmy dla siebie ważni, najważniejsi. Pokazuje, że próbujemy być dla siebie, odrywając się od tego, co teoretycznie nie może czekać. Co ciekawe najczęściej są to zobowiązania wobec innych ludzi. Albo próby sprostania narzuconym nam w przeszłości wzorcom idealnych rodziców/pań domu/pracowników/przyjaciół.
Przyjmij mnie takiego jakim jestem
Być może jedno z Was będzie unikać tych spotkań wymawiając się zmęczeniem, pracą, koniecznością zajęcia się dzieckiem. Może w takiej sytuacji to drugie znajdzie w sobie mimo wszystko siłę, by stworzyć wspólną przestrzeń, zaproponować herbatę i być tam, na fotelu, z herbatą, w gotowości do przyjęcia drugiej osoby. Ale bez nacisku i pretensji. Próbujmy przyjąć siebie takimi jakimi jesteśmy, z wszystkimi ograniczeniami. Są dni, gdy jedyne o czym to drugie marzy, to zamknąć się w samotności i zająć się swoimi sprawami. Pozwólmy na to, zachęcając jednak następnego dnia do spotkania.
Czy to jest łatwe? Nie jest. Ale budowanie trwałego i pięknego małżeństwa nie jest łatwe. Jednak z miłości będziemy rozliczani i dlatego miłością, rozumianą jako nasza decyzja, próbujmy się kierować.
O trudnościach w realizacji wyzwania napiszemy jeszcze w kolejnym wpisie.
To ciekawe spostrzeżenie, nam tez łatwiej zorganizować wspólne wyjście raz w tygodniu niz razem chwilę usiąść codziennie. Dzięki wielkie za garść inspiracji i motywacji!