10 grudnia – jakby to był ostatni raz

10 grudnia – jakby to był ostatni raz

Kiedy życie wyprzedza plan

Już u progu Adwentu miałam plan na kolejne zadania do kalendarza. A jednak – jak to w życiu bywa – nie korzystam z tych gotowców. Płynę za tym, co przynosi dzień i co podpowiada mi moje wnętrze. A w nim ostatnio często pojawia się słowo… ostatni.

Te przygotowane wcześniej zadania są lekkie i optymistyczne, pewnie jeszcze po nie sięgnę. Jednak ostatnio towarzyszy mi bardziej melancholijny nastrój, więc i temat będzie odrobinę głębszy. To jedno z tych zadań, które można zrobić samemu – nawet jeśli małżonek akurat „nie podąża”.

Iluzja nieskończonego czasu

Dopóki życie nas mocno nie zatrzyma, wydaje nam się, że mamy przed sobą nieskończoność. Jutro będzie jutro. I kolejne jutro. Do czasu… aż nagle odkrywamy, że wcale nie mamy tak wiele, jak myśleliśmy.

Na co dzień skupiamy się często na tym, co trudne. I łatwo przeoczyć to, co dobre – małe, zwyczajne, stanowiące jednak istotę życia.

Moja perspektywa „starszej siebie”

Od dzieciństwa noszę w sobie bardzo wyraźną myśl: to, co trwa, zaraz się skończy. Patrzę na wydarzenia oczami siebie o wiele starszej.

Widzę mój dom – dziś pełen ludzi, hałasu i wiecznego zamieszania – jako miejsce, które kiedyś może być ciche, uporządkowane i spokojne, ale puste. Widzę moje życie – pełne aktywności i spotkań – jako coś, co w przyszłości może mocno zwolnić, nawet gdy nie będę tego chciała. Nie musi tak być, ale ta perspektywa pozwala mi doceniać to, co jest teraz, nawet jeśli jest niełatwe.

Noszę też w sobie odziedziczone lęki, choćby ten przed wojną, która zabiera wszystko, co bliskie. To trudne, ale równocześnie pomaga mi patrzeć z wdzięcznością – także na niedogodności. Bo to, że są, znaczy: jeszcze tu jesteśmy. Nie wiemy co będzie jutro.

Jakiś czas temu skończyła się ważna dla mnie relacja. Gdybym tylko miała świadomość, że tamto spotkanie jest tym ostatnim… Tyle chciałam jeszcze powiedzieć, o tyle zapytać.

Filmik, który mnie zatrzymał – ostatni raz

Wczoraj wieczorem obejrzałam przypadkowo krótki filmik. Poruszył mnie bardzo, bo trochę dotykał tego, o czym tu piszę – perspektywy „ostatniego razu”. Wstawiam, może się Wam otworzy.

A dziś rano nasza córka, żegnając się ze mną, powiedziała:
– Powinnyśmy zawsze żegnać się tak, jakby to był ostatni raz. Przecież nie wiemy, co się wydarzy.

To zdanie mocno współgra z moim myśleniu o życiu. Nie chodzi o pesymizm, ale o zatrzymanie. Nie o perfekcyjne przeżywanie tu i teraz (wczorajsze „odpuść” nadal obowiązuje!), ale o świadomość tego, co naprawdę ważne.

Zadanie na dziś: „Ostatni raz”

Spróbuj dziś zrobić jedną (lub więcej) z tych rzeczy tak, jakby to był ostatni raz:

  1. Przywitaj i pożegnaj małżonka (i dzieci) uważniej niż zwykle.
    Zatrzymaj się na chwilę, przytul, zobacz tę osobę „naprawdę”.
  2. Rozejrzyj się po swoim domu i życiu.
    Zobacz, co dobrego masz tu i teraz – nawet jeśli to zwykły bałagan po dzieciach i niepozmywane kubki.
  3. Zrób jedną małą rzecz z intencją: „to jest ważne”.
    Uśmiech, słowo, dotyk, maleńki gest – byle świadomie.

Zrób to łagodnie – nie po to, by się spinać, ale by bardziej widzieć.

Myślisz czasem o swoim życiu z takiej perspektywy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót do góry