Wyzwania, okazje do rozwoju
Znacie taką sytuację? Wcześnie rano wyruszam do pracy. W pracy młyn, coś ktoś ciągle ode mnie chce. Nieustannie jakieś problemy… tfu… wyzwania, okazje do rozwoju… Potem powrót do domu. Prawie godzinę przebijam się przez miasto. Dobrze, że przynajmniej słucham audiobooki. Wreszcie w domu. Najchętniej usiadłbym w spokoju (ach, może nawet jakaś drzemka). Ale realna jest tylko chwilka odsapnięcia. Mam wtedy chęć podzielenia się z żoną moim dniem, ale…. nie ma warunków, następuje zmasowany atak z zewnątrz (tatooooo……! pobawmy się, taaaatooooooo…. wytłumacz matmę, taaaatuuś!!). Myślę wtedy – zrobimy to wieczorem na spokojnie, przy herbacie. Żebym ja mógł zebrać myśli, a Maja ucieszyć się wspólnym czasem w sprzyjających, klimatycznych warunkach (spokój, muzyka w tle, kubek w dłoni).
Do wieczora kolejne problemy… tfu… wyzwania, okazje do rozwoju…. Niby łatwiejsze do ogarnięcia, z drugiej wręcz przeciwnie. Wszystkie moje wady wychodzą od razu na wierzch. O wiele szybciej niż w pracy.
Wieczór. Kolacja. Dzieci umyte. Pomodliliśmy się całą rodziną. Jeszcze tylko bajka, czytanie i wreszcie czas dla siebie. Ale jestem zmęczony… O nieeee. Zapomniałem, przecież jeszcze pranie trzeba wynieść…
Siadamy do herbaty.
Co robić?
A ja po prostu już nie mam siły o tym wszystkim opowiadać… Też tak macie? A może macie jakieś sprytne sposoby na ożywienie się? Szybki zimny prysznic? 15 minut truchtem dookoła domu?
Na szczęście moja żona we wszystkim umie znaleźć dobre strony – stwierdziła, że przynajmniej jej w ciszy słucham:-)
Jak widzicie, realizacja wyzwania lutowego może nie być prosta, nawet jeśli mamy najlepsze chęci. Jednak zachęcamy Was do prób oraz do szukania własnych sposobów na budowanie codziennej bliskości. My dajemy Wam propozycje, z których możecie czerpać tyle, ile chcecie i potraficie. Ciekawi nas, z jakimi problemami, tfu… wyzwaniami, okazjami do rozwoju spotykacie się realizując lutowe zadanie. Napiszcie w komentarzach!