Czym są potrzeby?
Jeden z komentarzy uświadomił nam, że warto było na początek tej serii wpisów w sposób jasny zdefiniować, w jaki sposób w naszych wpisach definiujemy potrzeby.
Przez potrzeby określamy zarówno to, co jest ważne dla naszego ciała (np. odpoczynek, ruch), dla naszego rozwoju (np. czas na modlitwę, czytanie itp.), to, czego pragniemy w zakresie naszych emocji (np. potrzeba bycia kochanym i zrozumianym, potrzeba szacunku i afirmacji), jak i pewne wyobrażenia co do tego, jak nasze wspólne życie ma wyglądać (np. potrzeba wspólnych posiłków, uporządkowanego mieszkania, potrzeba wspólnego spędzania czasu itd.). Wszystko to osadzone w naszej jedności małżeńskiej (bierzemy pod uwagę dobro naszej rodziny) i wartościach, jakie wyznajemy.
Uważność w gestach i słowach
W życiu małżeńskim i rodzinnym warto być uważnym. Zauważać, jaki efekt przynoszą nasze czynności i słowa. Działać z intencją dbania o drugą osobę.
Małżonkowie często nie zauważają potrzeb drugiej strony lub robią rzeczy, które utrudniają ich zaspokojenie. Jednak w ogromnej większości przypadków wynika to z bezmyślności czy roztargnienia, nie ze złośliwości.
Banalny przykład z naszego życia. Od kilku tygodni mój mąż prosi mnie, abym wyjmowała rano, jeżeli wstanę pierwsza, masło z lodówki. Dzięki temu może rano, gdy liczy się każda sekunda, szybko przygotować śniadanie (jego potrzebą jest więc spokojny przebieg poranka). I co? Wyjęłam je raz, mimo że on co kilka dni mi o tym przypomina. Myślicie, że z ponurą satysfakcją robię mu na złość? Otóż nie. Ja po prostu absolutnie o tym nie pamiętam. W moim domu rodzinnym używaliśmy smarowideł gotowych do użycia od razu po wyjęciu z lodówki. Nie mam nawyku. Jednak przyznaję, nie wykonałam wysiłku, by uświadomić sobie, że drobny gest z mojej strony mógłby ułatwić poranek mojego ukochanego. Teraz to do mnie dotarło. Przygotowałam sobie kartkę z przypomnieniem, będę ją kładła koło szklanki z poranną wodą.
Nie mów mi, co mam robić
Aby uszczęśliwiać małżonka, dobrze jest ćwiczyć się w uważnym przyglądaniu się potrzebom i oczekiwaniom małżonka. Po drodze może jednak pojawić się kilka przeszkód.
Taka scena z życia małżeńskiego. Małżeństwo przygotowuje rekolekcje. Okazało się, że pojawiły się jakieś problemy z rozmieszczeniem osób w pokojach, o czym żona informuje męża po jego powrocie z pracy. Mają akurat chwilę, więc włączają laptopy i siadają po dwóch stronach stołu, by porównać wersje.
Żona: I co wynika z Twojej tabeli?
Mąż (podirytowanym głosem): Przecież komputer jeszcze się nie włączył.
Żona (również nieco zirytowana): Siedzę po drugiej stronie, nie widzę.
Mąż (coraz bardziej zirytowany): To chyba oczywiste, że nie mógł się jeszcze włączyć.
Żona: Nie musisz być taki niemiły. Wszystko w porządku?
Mąż: Znowu spałem 4 godziny.
Żona: W takim razie zostaw, zrobię to sama, a Ty idź się położyć.
Mąż (patrzy wilkiem): Nie.
Żona (nalegając): Ale dlaczego? Nie musisz zajmować się tą tabelą. Poradzę sobie z tym. Potrzebujesz snu.
Mąż (już naprawdę zirytowany): Nie będę spał! Jestem dorosły, nie mów mi, co mam robić.
Wszelkie podobieństwo do znanych Wam osób jest jak najbardziej nieprzypadkowe:-)
I jeszcze druga scena. Warsztaty w jednej z parafii na temat równowagi między pracą a życiem poza pracą (work life balance). Wśród uczestników jest kilka małżeństw (no dobrze, my też). Na pytanie, dlaczego postanowili wziąć udział w warsztatach, mężowie śmieją się lekko zakłopotani i odpowiadają, że żony ich namówiły. Żony zaś przyznają, że martwią się o mężów, o to, że śpią 4-5 godziny na dobę, a praca zajmuje większość ich czasu i myśli.
On wie lepiej, czego potrzebuje
Nastawiajmy swoje wewnętrzne radary na drugą osobę, lecz bądźmy bardzo delikatni. Chcąc jej dobra, nie narzucajmy naszych rozwiązań. Pytajmy, jak możemy pomóc i faktycznie słuchajmy odpowiedzi. Twórzmy przestrzeń do zaspokojenia jakiejś potrzeby (np. snu), ale próbujmy też zrozumieć, że inna potrzeba małżonka może być dla niego w tej chwili ważniejsza (np. małżonek chce być uważany za osobę, która właściwie wykonuje wszystkie obowiązki lub chce mieć poczucie, że ma 15 minut dziennie na coś, co nie jest obowiązkiem).
Jednocześnie z miłością stawiajmy mądre wymagania. Gdy widzimy, że niewyspanie czy przepracowanie się małżonka wpływa negatywnie na jego zdrowie, psychikę i relację z pozostałymi członkami rodziny, w sprzyjającej chwili powiedzmy o tym. Mówmy o swoim niepokoju, nie atakujmy. Nie podsuwajmy jednak od razu gotowych rozwiązań. Bądźmy obok, słuchajmy i wspólnie szukajmy rozwiązania.
Rozmawiajmy
To wszystko jest niezwykle skomplikowane. Nam niezmiennie pomaga dialog małżeński. Każde małżeństwo należące do wspólnoty Domowego Kościoła odbywa comiesięczny dialog małżeński. Dialog to poprzedzona modlitwą rozmowa małżonków, odbywana w Bożej obecności, podczas której małżonkowie zastanawiają się nad swoim życiem, realizacją powołania, relacjami, duchowością, codziennością. Nasz dialog odbywa się według ofiarowanego nam kiedyś zestawu pytań i zagadnień, które obejmują większość dziedzin życia, a jednocześnie są tak sformułowane, że pozwalają uniknąć kłótni.
W zestawie jest punkt „Moje potrzeby i oczekiwania”. Mój mąż dochodząc do tego pytania, ciężko wzdycha i milknie na dłuższą chwilę. Mówi, że ciężko mu określić własne potrzeby, szczególnie te emocjonalne. Nie był nauczony sztuki rozpoznawania własnych emocji, przeżyć i potrzeb. Tu mądra żona mogłaby nieco pomóc, nie narzucając jednak swojej wizji (ja niestety nie zawsze potrafię być taką mądrą żoną).
Z jednej więc strony warto mówić wprost o tym, czego oczekujemy. Z drugiej, delikatnie pomagać małżonkowi, który ma pewne trudności z mówieniem na ten temat, czy nawet z zatrzymaniem się i rozpoznaniem, czego potrzebuje.
Co dwie głowy to nie jedna
Bywa też, że nie dzielimy się swoimi potrzebami z małżonkiem, bo wydaje nam się, że ich realizacja jest niemożliwa. Zawsze warto jednak spróbować, bo we dwoje możemy ocenić, czy jest to dobre dla naszej rodziny, czy zgodne z naszymi wartościami i czy możliwe do wykonania. Tu kolejny bardzo przyziemny przykład. Chciałam regularnie uprawiać sport, ale wydawało mi się to mało realne z trójką dzieci (brak czasu), z jednej pensji (brak pieniędzy na takie ekscesy). Wspólnie udało nam się jednak znaleźć basen, gdzie nasze dzieci uczą się pływać, a ja w tym czasie, na basenie obok, dwa razy w tygodniu, z dużą zniżką na Kartę Dużej Rodziny, pływam. Sama pewnie bym tego nie wymyśliła.
Mój mąż na co dzień ma niewiele momentów tylko dla siebie. Jednak raz na rok płynie na tygodniowy, morski rejs w towarzystwie kolegów (w tym znajomego dominikanina, który go do tego namówił), bo to jego radość i pasja. Ustalamy to na długo wcześniej, planujemy wspólnie termin i odkładamy na to pieniądze. W naszym małżeństwie przynosi to dobre owoce.
Czasem może nam się też wydawać, że małżonek ma wobec nas jakieś oczekiwania. Tu kolejny przykład „od kuchni”. Od kilku miesięcy frustrowałam się, że nie wyrabiam się z robieniem obiadu. Gotować nie lubię, nikt mnie tego nigdy nie uczył, jest to więc dla mnie każdorazowy trud. Jestem jednak z najmłodszym dzieckiem w domu, więc czułam się niejako zobligowana do regularnego przygotowywania posiłków. Tymczasem od kiedy prowadzimy tę stronę, nie znajdowałam już na to czasu, bo w czasie drzemki synka, przygotowuję (w częściach) wpisy. W końcu przeprosiłam za to męża i ku swojemu zdziwieniu usłyszałam, że mam się tym zupełnie nie przejmować, że dla niego nie ma to większego znaczenia i że chętnie w niektóre dni mnie w tym wyręczy. Wiem, że mówi szczerze. Jestem ogromnie wdzięczna.
Zachęcamy Was do odbycia w najbliższym czasie szczerej rozmowy na temat potrzeb. W atmosferze miłości i zrozumienia, bez atakowania i oceniania. Bardzo ważna jest też wdzięczność. Za starania małżonka, za jego miłość, pragnienie naszego dobra.
Dziękuję za ten wpis ? Ostatnio też mieliśmy dialog o potrzebach i o tym że warto się nimi dzielić z małżonkiem, miałam podobne obawy jak Maja z basenem, a okazały się zupełnie niepotrzebne i razem z mężem znaleźliśmy rozwiązanie ale wcześniej ja musiałam się przewód aby podzielić się z nim swoimi potrzebami i rozterkami.
Czasem przeszkody są tylko w naszej głowie. Dlatego tak lubimy dialogi małżeńskie, wiele spraw można z Bożą pomocą wyprostować. Dziękujemy Aniu za komentarz i podzielenie się!
Ten wpis skojarzył mi się z pewnym zabawnym zdarzeniem z którym spotkałem się jakiś czas temu. Otóż dziewczyny – żony rozmawiały o problemach ze swoimi mężami. Jedna z nich opowiedziała taką historię: Dostała w prezencie od męża karnet na siłownię. Prezent był wartościowy i fajny. Niemniej poczuła się tym prezentem bardzo rozczarowana. Coś w stylu, że odczytała go jak przekaz: „nie jesteś wystarczająco atrakcyjna”, „musisz się wziąć za siebie i zacząć trenować”. Wszystkie dziewczyny były szczerze oburzone. Uznały, że facet stanowczo przesadził z takim prezentem a jego zachowanie było niedopuszczalne. I choć większość z tych dziewczyn chodzi regularnie na siłownię i są bardzo zadowolone prezent uznały za kompletnie nietrafiony.
Z jednej strony facet prawdopodobnie dobrze odczytał potrzeby żony bo wiadomo jak niezwykle ważny jest sport dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego. A jednak w prezencie zabrakło mu delikatności i być może dialogu do którego tak ciekawie zachęcasz Maju.
Remik, ta historia jest świetna! Przypuszczalnie 99% kobiet poczułaby się nieswojo dostając taki prezent od męża, nawet gdyby marzyły o chodzeniu na siłownię! Zupełnie inaczej byłoby, gdyby ten prezent był wynikiem rozmowy i ona wyszłaby z taką inicjatywą:-) Dziękujemy za komentarz!
dzięki za wpis,
bardzo podnoszący na duchu…
poproszę o jakiś schemat dialogu małżeńskiego, który pomaga NIE POKŁÓCIĆ SIĘ 🙂 i jak go przeprowadzić prawidłowo…?
bo kulejemy
Postaram się w najbliższym czasie przepisać te nasze pytania. Choć wiesz, jak ktoś ma wolę pokłócenia się, to zawsze znajdzie sposób:-) Ale w dialogu tego nie zakładamy, prawda?
My robimy dialog tak (choć to ogromny skrót).
Przede wszystkim mamy stały mniej więcej termin (weekend w okolicy „miesięcznicy” ślubu). Nie może to być dzień, gdy jedno z nas jest nieprzytomne i zasypia. Dzieci pod opieką lub śpiące.
Stół, świeca, żadnych rozpraszaczy dookoła. Nastawienie wewnętrzne na wyjątkowość tego czasu.
Bardzo ważne, by zacząć modlitwą, by się w niej zanurzyć, poprosić Ducha św. o prowadzenie tego dialogu.
My mamy taki zestaw pytań. Pierwsze jest dla nas najważniejsze, bo Boga chcemy stawiać na pierwszym miejscu. Dalsze cztery też zawsze przerabiamy, są tak sformułowane, że ułatwiają mówienie o sobie, bez oskarżania. Staramy się docenić małżonka (2), wskazać to, co dobre (3), zobaczyć swoją winę (4), ale mieć też przestrzeń na wyrażenie swoich potrzeb (np. nie „bo ty nigdy mnie nie przytulasz”, a raczej „potrzebuję, byś mnie częściej przytulał”. Wydaje się, że to to samo, ale różnica jest zasadnicza). Kolejne pięć omawiamy w różnym zakresie, w miarę potrzeby. Staramy się pytać, czego chcesz dla nas Panie Boże w tej czy innej dziedzinie życia.
1. My i Bóg – nasze życie duchowe.
2. Za co chcę Ci podziękować..
3. Z czego jestem/jesteśmy zadowoleni? Co się mi/nam udało?
4. Za co chcę Cię przeprosić?
5. Moje potrzeby i oczekiwania.
6. My: nasze relacje, podział obowiązków, życie intymne, finanse…
7. Nasze dzieci.
8. Nasza rodzina: relacje z rodzicami, rodzeństwem itd.
9. Nasza wspólnota: służba, relacje z innymi.
10. Ewentualnie relacje z innymi osobami, gdy wymagają omówienia.
11. Ustalenie reguły życia: dla każdego z małżonków i wspólnej. Zapisanie jej i zawieszenie w widocznym (dla nas) miejscu.
O dialogu moglibyśmy mówić i mówić.
Nie, nie. Jednak na dialogu głównie wychodzi ogrrromna różnica zdań, odmienność pomysłów, niezgoda z zamiarami małżonka itp… więc i mały włos nie dochodzi do kłótni 🙂
…a może to urok tego,że ja ogień, on woda…
Hej Patrycja, Hej Maja,
Z miesięcznym opóźnieniem ale chciałbym się włączyć do dyskusji bo temat jest ważny. Faktycznie jeśli jest tak jak napisała Patrycja, że spotkały się ogień i woda wtedy nawet w trakcie specjalnego dialogu małżeńskiego możemy się pokłócić. Dlatego dopracowano się różnych reguł jak tego uniknąć. Najbardziej znane są te które pochodzą z Ruchu Spotkań Małżeńskich. Mówią one aby przed każdą wypowiedzią sprawdzić czy spełnia się reguły:
1) Bardziej słuchać, niż mówić
2) Bardziej rozumieć, niż oceniać
3) Bardziej dzielić się sobą, niż dyskutować
Tak brzmi to teoretycznie. W praktyce warto pojechać na specjalne dwudniowe rekolekcje tego ruchu http://www.spotkaniamalzenskie.pl/ Wystarczy na takie warsztaty pojechać raz w życiu, przez dwa dni dobrze wałkują „jak dialogować”. Wraca człowiek zmęczony ale później już dialogi idą łatwiej. Kłopot jest, że nie przyjmują małżeństw z małymi dziećmi a więc w czasie kiedy jest to najpotrzebniejsze. Ostatnio dwójka znajomych opowiadała mi z zachwytem o dwóch innych ruchach\organizacjach które prowadzą podobne lub nawet lepsze warsztaty. Tak czy owak. Jeśli potraficie pokłócić się nawet w trakcie dialogu małżeńskiego to bardzo dobrze bo to znaczy, że naprawdę Wam zależy na sobie. I, że chcecie coś zmieniać. I, że jesteście w bardzo istotnym punkcie Waszego związku. Tylko musicie być ostrożni, żeby to się nie przerodziło w ciągłe atakowanie. Jeśli macie możliwość skorzystajcie z dodatkowych rekolekcji Spotkań Małżeńskich lub podobnego Ruchu. Prawdopodobnie nie wystarczą same rekolekcje o dialogu prowadzone przez ruch Domowego Kościoła. Nie wystarczą bo one są na poziomie bardziej „serca”. Tymczasem Wy potrzebujecie narzędzi na poziomie niższym „trochę z psychologi” – na poziomie jak dialogować, żeby się nie pokłócić. I to jest poziom np. ruchu Spotkań Małżeńskich i podobnych ruchów.