Organizowaliśmy niedawno rekolekcje, które były poprzedzone dużym wysiłkiem, ale przyniosły nam wiele radości. Poczuliśmy mocno, że Pan Bóg uzupełniał wszystko to, w czym po ludzki zawiedliśmy i posyłał cudownych ludzi, którzy wykonywali to, czego my nie zdołaliśmy.
Ach, gdyby tak na co dzień wyglądały relacje międzyludzkie, świat byłby lepszym miejscem. Pomagający sobie ludzie, troska o innych, dobre, wartościowe rozmowy.
Czy przyjaźń można zdefiniować?
Lubię sobie definiować różne sprawy, również w relacjach. Pewnie dlatego z rekolekcji szczególnie zapamiętałam opis przyjaźni zaproponowany przez ks. Adama, naszego moderatora. Za jego zgodą, z kilku zanotowanych zdań, powstał ten artykuł.
Słowo przyjaciel nieco mnie peszy, boję się go używać, żeby nie popaść w jakieś patetyczne tony. Niejednokrotnie zastanawiałam się kim jest przyjaciel. Czy przyjaciel to ktoś, na kim zawsze można polegać, do kogo mogę zwrócić się w każdej chwili? A może ktoś, komu mogę wszystko powiedzieć? Albo przy kim nie muszę nikogo udawać? A może ktoś, kogo znam od lat lub po prostu ktoś, z kim czuję się dobrze?
Czy przyjaciół ma się na zawsze, czy może na jakiś czas? A może z upływem lat można mieć nowych? Czy możliwa jest przyjaźń z osobą innej płci? Albo z kimś, kogo widuje się raz w roku?
Kim więc jest przyjaciel?
Ksiądz Adam o przyjaźni opowiedział wychodząc od przyjaźni Boga i człowieka, jednak odniósł to również do relacji pomiędzy ludźmi.
Przyjaciel to ktoś, kto kocha Cię w każdym czasie. Gdy jesteś słaby i gdy jesteś mocny. Kocha miłością, na którą nie trzeba sobie zasłużyć, kocha, bo jesteś. Co więcej, kocha, nawet gdy go odrzucasz czy strofujesz. A Bóg kocha nawet wtedy, gdy Go przybijesz do krzyża.
Przyjaciel to ktoś, kto chce dzielić się z Tobą doświadczeniem. Kto chce opowiedzieć Ci, czym się zachwyca lub co go smuci. Kto chce przeżyć to z Tobą lub chociaż się tym z Tobą podzielić. Jak Bóg stwarzający świat, który Go zachwyca, chce koniecznie pokazać go Adamowi. Przyjaciel to ktoś, kto chce dzielić się sobą. Tym prawdziwym. Nie chodzi tu o rzucane od czasu do czasu „Co u ciebie słychać?”, ale o prawdziwe dzielenie się swoim sercem i myślami.
Bardzo to do mnie przemówiło, bo w ostatnich latach tak właśnie instynktownie definiowałam na swój użytek przyjaźń.
Tak rozumianych przyjaciół nie można mieć wielu, byłoby to nawet niemożliwe. Z iloma osobami jesteś w stanie dzielić się swoimi doświadczeniami (nie mam na myśli publikacji na FB), ile osób wspierać w ich dobrych i złych momentach? Dla ilu zostawiać inne sprawy, by biec na ratunek? Nie wiem jak Wasze, ale moje możliwości w tym zakresie są dość ograniczone.
Piękne jest to, że przyjaźń jest otwarta na inne osoby, to znaczy nie żąda wyłączności, jest gotowa przyjąć kogoś innego, nie tracąc na sile.
Niektórzy przyjaciele są, a potem odchodzą. Są tacy, którzy wracają, bo zobaczyli, że nie wielki świat, ale relacje, mają znaczenie. Bywają i tacy, którzy są przy nas całe życie.
Kim dla mnie jesteś?
Ucieszyłam się, że mam koło siebie ludzi (bardzo niewielu, ale to chyba tylko potwierdza ich ważność dla mnie), z którymi dzielę się doświadczeniem, zachwytem i sobą, w tej lepszej oraz w tej gorszej wersji. A co cenniejsze, to samo otrzymuję od nich. Bardzo jestem za nich wdzięczna i puszczam teraz do nich oko, choć możliwe, że wcale tego nie przeczytają.
I jeszcze jedno. Dla mnie najważniejsze. Gdy podstawiałam do tych różnych definicji przyjaźni różne osoby, dostrzegłam, że jest jedna, która mieści się w każdym zbiorze, bez względu na definicję. To mój mąż.
Jaka jest Twoja definicja przyjaźni?
Fajny tekst. Ja lubię myśleć, że prawdziwego przyjaciela nie poznaje się w biedzie, ale wtedy, gdy naprawdę cieszy się z naszego szczęścia. To znacznie trudniejsze.
To jest komentarz w punkt! Można sobie zadać pytanie, tak z ręką na sercu, czy zawsze cieszymy się, gdy przyjacielowi się wiedzie, a nam niekoniecznie.