Odcięło nas od rzeczywistości na dłuższy czas, ale wracamy pełni sił i obiecujemy wpisy mniej więcej co dwa tygodnie.
Mieliśmy duże wątpliwości co do umieszczenia wpisu inspirowanego kolejną tezą z książki Jeffa Feldhahn, wdzięcznie określoną jako „Racjonalne przyczyny jej nieracjonalnych zachowań”. Obawialiśmy się, że to pogłębi schematyczne i przerysowane widzenie kobiet. Gdy jednak ostatnio Wojtek z rozpaczą stwierdził, że zupełnie nie rozumie mojego zachowania, stwierdziłam, że nadszedł czas na ten artykuł.
Mój mąż uznał bowiem, że biorąc pod uwagę okoliczności, zachowuję się irracjonalne. Tymczasem ja w głębi duszy doskonale wiedziałam, co jest przyczyną mojego zachowania. Wynikało ono z żalu, że on postąpił wobec mnie w określony sposób. Głupio mi się jednak było do tego przyznać. Można dyskutować, czy powinnam spodziewać się po nim pewnych zachowań, ale na pewno nie było tak, że moja reakcja nie miała przyczyny.
Dlaczego nie umiem przewidzieć jej zachowania?
Podobno w oczach mężczyzn kobiety zachowują się w różny sposób w tych samych (w ocenie męża) okolicznościach. Jednak gdyby ktoś zapytał żonę, a ta miała odwagę szczerze odpowiedzieć, okazałoby się, że za każdym zachowaniem kryje się jakaś konkretna przyczyna. A okoliczności wcale nie są takie same, a co najwyżej podobne.
Jeżeli więc zależy wam na zrozumieniu Waszych kobiet i na szczęśliwym związku, odłóżcie na bok te stereotypy o ich nieracjonalnych zachowaniu i spróbujcie podjąć wyzwanie zrozumienia swoich ukochanych. Nawet jeżeli okaże się to trudniejsze od rozgryzienia instrukcji obsługi nowego sprzętu.
Podobno Oscar Wilde mówił, że kobiety są po to, by je kochać, a nie rozumieć. Może jednak warto spróbować, zamiast odpuścić sprawę? Mężczyźni najczęściej wycofują się myśląc, że wszystko się jakoś ułoży. Albo nie chcą narażać się na frustracje i zranienie. To jednak może spowodować, że ona będzie czuła się w Waszym związku nierozumiana i nieszczęśliwa. A Ty możesz nawet tego nie zauważyć.
Jakie mogą być powody jej zachowań, które możesz określić jako…. hmm… mało przyjemne? O co tu chodzi? Przyjrzyjmy się tej sprawie z przymrużeniem oka. Odpowiedzi może być kilka.
Chodzi o coś, co zrobiłeś lub czego nie zrobiłeś, nawet jeżeli o tym nie wiesz
Tak, wiemy, nie brzmi to za dobrze. Pół biedy, gdy wiesz, że nawaliłeś, ale co wtedy, gdy według ciebie wszystko jest w porządku? Najpierw zastanów się, czy coś wydarzyło. DOkonaj rzetelnej analizy!
Jeżeli nic nie przychodzi Ci do głowy, zapytaj ją, czy coś się stało. I niech Cię nie zmyli jej wypowiedziane smutnym lub zdenerwowanym głosem „Nic się nie stało” lub „Wszystko w porządku”. Jeżeli bowiem faktycznie coś się wydarzyło lub – co gorsza – zaniechałeś zrobienia czegoś, co było dla niej ważne, to w większości kobiet buzuje żal lub oburzenie, pogłębione tylko faktem, że sam tego nie widzisz! A to tylko utrudnia spokojne spojrzenie na sytuację.
Dlatego jeżeli widzisz, że coś jest nie tak, to nie ustawaj w próbach dowiedzenia się, co się wydarzyło. Ważny jest jednak ton i słowa, jakich użyjesz. Przydadzą się też całe pokłady cierpliwości.
Przykładowy dialog mógłby wyglądać tak:
On: „Widzę, że jesteś smutna/zdenerwowana/rozżalona. Czy zrobiłem coś nie tak? A może czegoś nie zrobiłem, a powinienem?” (tonem spokojnym i miłym).
Ona: „Nie, wszystko w porządku” (tonem, który sugeruje, że nic nie jest w porządku).
On: „Mówisz, że nic się nie stało, ale boję się, że Cię czymś uraziłem. Czy możesz mi pomóc zrozumieć, co w moim zachowaniu było dla Ciebie trudne?”
Chodzi o to, żebyś zdobył się na to, by trochę podrążyć i dać jej czas na otworzenie się. Czy to jest łatwe? Niekoniecznie. Co więcej, możesz czuć się zirytowany całą tą sytuacją. Warto jednak przypomnieć sobie, po co to robisz. Po to, by ona czuła się szczęśliwa i spełniona. A to powinno dać szczęście i spełnienie również Tobie.
Nie chodzi bezpośrednio o Twoje zachowanie, ale o jej nieujawnioną potrzebę emocjonalną
Pozornie, wydaje się, że obie przyczyny są takie same, ale nie do końca tak jest. Tu powinieneś przypomnieć sobie wpis o trudnym uczuciu niepewności, którego doświadcza większość kobiet. Jeżeli Twoja ukochana wycofuje się, najprawdopodobniej bardzo pragnie byś podążył za nią zapewniając ją o swojej miłości. I choć Tobie to może wydać się manipulacją, jej pozornie nieracjonalne i irytujące zachowania prowadzą (często podświadomie) do tego, byś zapewnił ją jak bardzo ją kochasz (w sposób zgodny z jej językiem miłości). Przyjmij więc, że ona nie robi tego po to, by Cię upokorzyć czy testować, ale z niepewności.
I tu pewnie nasunie Ci się pytanie, dlaczego kobiety nie mówią wprost, o co im chodzi i czego pragną. Mogę podpisać się obydwoma rękami pod tym, o czym piszą autorzy książki. Otóż dlatego, że wielu mężów (w tym mój własny) na moje próby podzielenia się bolesną niepewnością co do jego uczuć do mnie, reagował złością lub ucinał wszelkie rozmowy na ten temat. Skoro bowiem z jego punktu widzenia nie było powodu, bym czuła się niepewnie lub była zraniona, nie chciał słuchać, że jednak tak się czuję. Dla niego była to bowiem krytyka i pokazywanie, że to on nie staje na wysokości zadania jako mąż. Tymczasem ja w ogóle tak na to nie patrzyłam, a jego złość raniła mnie jeszcze bardziej.
Świadomość tych mechanizmów, tzn. niepewności kobiety co do jego uczuć i potrzeby mężczyzny, by czuć, że sprawdzają się w tym, co robią, ułatwia wyjście z impasu wzajemnego niezrozumienia. Zainteresowanych odsyłamy do odpowiednich artykułów z serii.
Nie chodzi o Ciebie, ale o nią
Może zdarzyć się, że Twoja ukochana jest zdenerwowana albo smutna, z przyczyn, które zupełnie nie są z Tobą związane. Gdy po serii kontrolnych pytań opisanych powyżej upewnisz się, że NA PEWNO nie chodzi o coś związanego z Twoim działaniem lub zaniechaniem, wówczas wysłuchaj jej, jeżeli tego potrzebuje. Albo tylko przytul. Doradzaj jedynie wówczas, gdy ona Cię o to poprosi. Sama możliwość opowiedzenia o problemie będzie dla niej wielką ulgą i pomocą. A jeżeli woli być sama, pozwól jej na to.
A może to sprawa hormonów?
Są takie dni w życiu kobiety, że trudno nad sobą zapanować. To sprawa dość delikatna. Nie lubiłam, gdy Wojtek kwitował moje rozdrażnienie tekstem typu „Ach, to ta faza cyklu”. Mimo że miał rację.
Podczas dialogu, który odbywał się w lepszym czasie, podpowiedziałam, co się wtedy ze mną dzieje i jak może mi pomóc. Doceniam teraz, że wie, która to faza (miłej Majeczki czy groźnej Majuchy) i bez zbędnych komentarzy jest dla mnie bardziej cierpliwy i czuły. Można? Można.
Bardzo dobry wpis o tematyce której nigdy dość. Często podkreśla się, żeby kobiety mówiły wprost o swoich odczuciach/ potrzebach i to jest bardzo ważne, ale nie leży to jednak do końca w naszej naturze i warto, aby panowie nam w tym pomagali ? Dzięki ?
Dziękujemy. Tak, nie jest to łatwe, zwłaszcza gdy wskutek tego panowie czują się atakowani. W sumie powinnam była dać jakiś konkretny przykład dla lepszego zrozumienia, ale… nie jest mi łatwo pisać o moich uczuciach:-) Pozdrawiamy!
Kochani, dziękujemy za wpis, spadł nam z nieba!
Wyjeżdżając na urlop planowaliśmy zabrać ze sobą słoik niedokończonych rozmów z rekolekcji sprzed roku (tak, tak, wstyd, jeszcze stoi niemal nieruszony…) i zapomnieliśmy 🙁 A że tematy do poważnych rozmów łatwo do głowy nie wpadają, mamy dzięki Wam inspirację, i to bardzo dla nas na czasie.
Pozdrawiamy serdecznie, niech Wam Pan Błogosławi
To już wiemy, dlaczego tyle wisiał nieopublikowany:-) Czekał na Wasz wyjazd! Cieszymy się, że się przydał. Ależ te czas leci, już rok!
(uwaga: brak poprawności politycznej :)) Czy ten artykuł ma za zadanie przekonać kobiety do tego że wcale nie muszą normalnie komunikować swoich stanów emocjonalnych ? Który facet na dłuższą metę wytrzyma taką ciuciubabkę? Ja bym jednak apelował do kobiet, (w sumie to apel kieruję najbardziej do własnej żony, i ponawiam, ponawiam, ponawiam), żeby jednak próbować zdobywać się na komunikację w rodzaju „tak to tak, a nie to nie” . To może nas uratować. Pozdrowienia serdeczne dla Pietkiewiczów.