Gregory K. Popcak w książce „Na dobre. Na zawsze!” wskazuje, że „Prawdziwe znaczenie małżeństwa chrześcijańskiego to więcej niż miłość i dzielenie życia z przyjacielem. Mąż i żona mają sobie nawzajem pomagać w stawaniu się takimi ludźmi, jakimi powinni być według stwórczego zamiaru Boga”. Autor przywołuje jeszcze zdanie pewnej kobiety „Jezus mnie zbawił, ale to od mojego męża zależy, jaka będę, gdy dotrę do Niego”.
Bardzo wyraźnie widzimy taką perspektywę w naszym małżeństwie. I choć wiele jeszcze pracy przed nami, zbieramy już niektóre owoce. Pomaganie małżonkowi w staniu się Człowiekiem nie polega na zrzędzeniu czy przekonywaniu, lecz podtrzymywaniu, okazywaniu bezwarunkowej miłości, inspirowaniu własną postawą i modlitwie za małżonka. Także wspólna modlitwa jest w tym procesie wielką pomocą.
Mieliśmy przywilej rozmawiania z wieloma małżeństwami o ich modlitwie małżeńskiej, dlatego w tym artykule chcielibyśmy przyjrzeć się głównym trudnościom, z którymi zmagają się małżeństwa.
Niezrozumienie istoty modlitwy małżeńskiej
Jedna z osób, która dopiero wkraczała na drogę formacji, zapytała nas kiedyś. „Ale o co w tym wszystkim chodzi? Mam się modlić sama, potem z dziećmi i na końcu z mężem? Klepać w kółko „Zdrowaśki” czy mówić wciąż te same samo?”.
Modlitwa to Spotkanie, to otwieranie się na łaskę Bożą, szczególny dar. Więcej o tym darze w następnym wpisie, który przygotował dla Was Wojtek.
Brak czasu
To chyba najczęściej wskazywana trudność. Na pewno warto usiąść we dwoje i spróbować znaleźć taki czas, dostosowany do Waszego trybu życia. I nie zrażać się niepowodzeniami.
My jednak mocno doświadczaliśmy, że to, na co nie znajdywaliśmy czasu, zazwyczaj nie było dla nas wystarczająco ważne (pomijamy tu oczywiście sytuacje nietypowe typu choroba czy wyjazd).
Sprawy najważniejsze zyskują bowiem najwyższy priorytet i wówczas jesteśmy skłonni zrezygnować z innych (również tych dobrych). Tak było z modlitwą osobistą, z czasem małżeńskim, czasem dla siebie czy czasem dla dzieci.
Nieumiejętność odłożenia innych spraw na bok
To trudność, z którą się długo zmagałam (i czasem wciąż zmagam). Ciągłe odkładanie modlitwy „bo jeszcze tylko zrobię to i tamto”. Gdy zrobiłam wszystkie zadania z listy, na modlitwę często brakowało sił. Tu pomogła nieugięta postawa mojego męża wołającego mnie na modlitwę i znowu… zrozumienie znaczenia modlitwy. Czyli patrz punkt pierwszy.
Trudność w otwieraniu się na siebie
Pisaliśmy już o tym w ostatnim artykule. Tu chcielibyśmy dodać tylko, że to skrępowanie może wynikać z temperamentu osoby, która się krępuje. Warto być więc wyrozumiałym, jeśli małżonek ma trudności. Nie pomaga popychanie go na siłę czy osądzanie. Tylko miłość, cierpliwość i szacunek wobec duchowej drogi drugiego, często zupełnie innej niż nasza, pomaga wyleczyć obawy małżonka.
Nie modlimy się do małżonka, lecz do Boga. Mówimy do Niego mówimy, a On kocha nas takimi, jacy jesteśmy. Zupełnie jak my, gdy nasze dzieci zwracają się do nas.
Trudność w znalezieniu formy
Każde małżeństwo z czasem wypracowuje sobie swoją formę modlitwy. Od modlitwy w ciszy, przez wspólną recytację modlitw ustnych (np. różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego), czytanie Pisma św., uwielbienie do modlitwy kontemplacyjnej. Nie musicie trzymać się jednej formy. Wspólny wybór sposobu modlitwy to już krok w kierunku jedności małżeńskiej.
Forma ma zresztą znaczenie drugorzędne. Najważniejsze jest uświadomienie sobie, w czym uczestniczymy. Mamy niezwykły przywilej bycia ze swoim ukochanym/ukochaną w Jego Obecności.
Dzień za dniem
Nie ma nic złego w tym, że ciągle modlicie się o to samo. My wciąż modlimy się za siebie o cierpliwość do dzieci i siły w codzienności.
Znowu się nie pomodliliście? Nie zrażajcie się, jesteście tylko ludźmi. Jutro spróbujcie znowu.
Słuchajcie i nie ograniczajcie Boga
Nie przegadajcie całej modlitwy. Posiedźcie na koniec w ciszy, dajcie Bogu szansę przemówić do Was przez słowo, myśl czy obraz.
W zeszłym roku mieliśmy bardzo trudny czas, gdy zdawało się, że pewne sprawy przygniatają nas zbyt mocno, że modlitwa nie przynosi owoców i jest coraz ciężej i coraz bardziej przygnębiająco. Jednak Bóg jest większy od wszystkiego i wie lepiej. Przeprowadził nas przez tę ciemną dolinę i umocnił.
„Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5,7).
Często trudno jest mi zdyscyplinowac się i znalezc czas na choćby 10 min modlitwy. Postanowienie jednak, że przed wieczorną lekturą fb, instagrama czy zrobieniem prasowki, zacznie się od jakiegoś Bożego tekstu, np. czytania z dnia, sprawia, że jednak ten czas się odnajduje. Z relacji znajomych wiem, ze dziala to nie tylko u mnie 😉
Tak jest. Jak to się dzieje, że na internetowe przeglądanie czas się zawsze znajdzie, a na inne sprawy to już niekoniecznie. Powodzenia!!!