Po raz kolejny w ostatnim czasie okazuje się, że nic nie jest dane raz na zawsze, a życie jest tak bardzo kruche. Gdy świat tak bardzo potrzebuje pokoju, a w nas masę pytań i lęku, szukamy na nowo poczucia sensu i bezpieczeństwa. Tym ważniejsze staje się rozróżnienie, na co mamy trochę wpływu, a na co nie.
Na pewno możemy, na tyle ile potrafimy, zadbać o pokój w naszych rodzinach. Dawać dzieciom poczucie bezpieczeństwa, a sobie wsparcie i wyrozumiałość. By móc wspierać innych.
Badania profesora Gottmana
Są pewne oznaki wskazujące na to, że w naszym związku czy rodzinie tego pokoju jest za mało. John Gottman, amerykański psycholog, profesor psychologii na Uniwersytecie Waszyngtońskim, ponad cztery dekady pracował nad stabilnością małżeństwa i przewidywaniem rozwodów. Szczególną uwagę poświęcał konfliktom i sposobom ich zapobiegania. Naukowcy badali sposób, w jaki pary się komunikują, a potem śledzili dalsze ich losy. Wskazali na kilka elementów, których regularne występowanie w rozmowach pozwalało z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, czy małżeństwo przetrwa. Piszę tym, bo gdy uświadomiłam sobie pewne syndromy, próbuję je wyłapywać w rozmowach z bliskimi i zastępować innymi zachowaniami. Żeby było nam wszystkim ze sobą lepiej. Czy to łatwe? Ależ skąd. Jednak warto starać się wprowadzać pokój i szacunek tam, gdzie możemy.
Po pierwsze – ostry początek rozmowy
Szczególnie niepokojącym syndromem jest rozpoczynanie rozmów oskarżeniami. Jeżeli w ten sposób przebiega większość rozmów na trudne tematy, prawie pewne jest, że relacja zacznie się wkrótce chwiać w posadach.
Podobno w 96 procentach pierwsze 3 minuty rozmowy pozwalają przewidzieć jej wynik. Dlatego jeżeli zaczniecie od oskarżeń, nawet poddawanych miłych głosem, to mimo dalszych prób ratowania dyskusji, może być już trudno zakończyć rozmowę porozumieniem.
Po drugie – 4 negatywne postawy
Profesor Gottman wskazuje na 4 groźne postawy, których powinniśmy unikać jak ognia, a które pojawiają się często w rozmowach na sporne tematy.
Postawa pierwsza – krytyka
Wszyscy wiemy, że na każdego z członków rodziny (i nie tylko) moglibyśmy sobie ponarzekać, powody zawsze się znajdą, bo przecież nikt z nas nie jest doskonały. Jest jednak duża różnica między narzekaniem a krytyką. Narzekanie odnosi się do konkretnego działania drugiej osoby. Użyjmy banalnego przykładu. Powiedzmy, że żona po raz kolejny wsadziła do zmywarki słoik z etykietą, ta się odkleiła i zapchała odpływ (wszelka zbieżność z rzeczywistością jest zupełnie przypadkowa). Na takie niedbalstwo mąż może zareagować dwojako. Może powiedzieć: „Prosiłem cię już wiele razy, ale znowu włożyłaś słoik z naklejką do zmywarki. Zdenerwowało mnie to bardzo. Zależy mi, żebyś tego nie robiła”. W odpowiedzi żona mogłaby przeprosić (a najlepiej postarać się tego nie robić) i sprawa byłaby zakończona.
Gdyby jednak mąż powiedział „Tyle raz cię prosiłem, abyś tego nie robiła; nic cię nie obchodzi, o co cię proszę, zawsze ignorujesz moje prośby”, to już byłaby krytyka. Jego wypowiedź dotyczyłaby nie tylko zachowania, ale również charakteru i intencji żony.
Postawa druga – pogarda
Krytykowanie zdarza się każdemu z nas. Jednak często powtarzana krytyka może być groźna. Zazwyczaj jest zapowiedzią kolejnego jeźdźca, to znaczy pogardy, na którą składają się drwiny, sarkazm, wyśmiewanie się czy nieustanne złośliwości. A pogarda jest jak trucizna, która sączy się powoli, zatruwając relację.
Postawa trzecia – obrona
Osoba atakowana najczęściej zaczyna się bronić, co wydaje się dość naturalne, jednak rzadko przynosi oczekiwany efekt. Obrona pogłębia bowiem konflikt, rzadko kiedy atakujący przyjmuje wyjaśnienia drugiej osoby, zazwyczaj rozjuszony obroną brnie z oskarżeniami dalej.
Ta teza wydawała mi się przesadzona. Jednak podczas jednej z rozmów, Wojtek zwrócił mi uwagę na jakieś zachowanie, które mu przeszkadzało. Nie atakował mnie jako osoby, tylko opisał, co zrobiłam. A ja zamiast wysłuchać w milczeniu, próbując go zrozumieć, przerwałam i zaczęłam się bronić. Wtedy on uświadomił mi, że ma w takiej sytuacji wrażenie, że skoro nie jestem w stanie go wysłuchać w ciszy do końca, to chyba nie interesuje mnie jego punkt widzenia. Z jego perspektywy wygląda to tak, jakbym koniecznie musiała postawić na swoim, co tylko napędza jego zdenerwowanie. Uświadomiłam sobie, że w wielu relacjach stosuję metodę obronną, z coraz gorszym skutkiem. Teraz się gryzę w język, z różnym rezultatem.
Postawa czwarta – mur obojętności
Czwartym objawem, do którego często dochodzą osoby, w których kłótniach pojawiają się krytyka, pogarda i postawa obronna, jest ukrycie się jednej z nich za murem obojętności. Taka osoba, przygnieciona falą oskarżeń, słowami pogardy i krytyki, woli się wycofać, by chronić się przed stresem spowodowanym atakiem. Przestaje reagować na to, co robi i mówi druga strona. Według profesora Gottmana w większości przypadków dotyczy to mężczyzn. Chowają się, by zmniejszyć ogromny stres, jaki wywołuje w nich sytuacja konfliktowa.
Po trzecie – reakcja organizmu na zalew negatywnych uczuć
Pary biorące udział w eksperymencie miały podłączoną aparaturę rejestrującą tętno, poziom hormonów itd. Niektóre osoby doświadczają tak dużego stresu podczas trudnych rozmów, że ich organizm reaguje tak samo jak na bezpośrednie zagrożenie przy spotkaniu z drapieżnikiem wieki temu. Zachodzi jedna z reakcji: walka, ucieczka lub zamrożenie.
Walka to wkroczenie do akcji. W przypadku kłótni przejawia się zazwyczaj agresywną dyskusją, mającą mało wspólnego z rozsądną i spokojną rozmową. Ucieczka to usunięcie się z sytuacji, a więc zazwyczaj wyjście z pokoju, by nie kontynuować rozmowy. Zamrożenie przejawia się tym, że nie sposób się ruszyć, wypowiedzieć się i skupić się na tym, co mówi druga osoba.
Jak łatwo się domyślić, żadna z tych reakcji nie sprzyja porozumieniu, bo odbiera zdolność kreatywnego rozwiązywania problemów i skupionego słuchania. Dlatego w takich sytuacjach najrozsądniej byłoby dokonać zawieszenia broni i przerwać rozmowę, by ochłonąć.
Po czwarte – niepowodzenia prób ratowania dyskusji
Zauważyliśmy, że jest pewien drobiazg, który często chroni nas przed popadnięciem w spiralę konfliktu. To poczucie humoru. Często jedno z nas, zazwyczaj Wojtek, w fazie dynamicznej wymiany argumentów rzuca jakiś tekst, który mnie rozśmiesza. A gdy już to zrobi, zazwyczaj ciśnienie opada i lądujemy bezpiecznie.
Próby ratowania dyskusji mogą przybrać różne formy, to może być apel jednej ze stron, by zawiesić rozmowy, stwierdzenie typu „poczekaj, muszę się uspokoić”, przytulenie, żart, jakieś ustalone wcześniej słowo. Jest to rodzaj hamulca, który czasem pozwala zmniejszyć przypływ negatywnych uczuć.
Jednak im więcej do tej pory w związku było pogardy i oskarżeń, tym trudniej osobie ogarniętej falą negatywnych emocji zauważyć i odpowiednio zareagować na białą flagę wyciągniętą przez rozmówcę.
Po piąte- złe wspomnienia
Gdy małżonkowie są w coraz gorszych relacjach, mają tendencję do zniekształcania swoich wspomnień dotyczących związku i do widzenia całej relacji w ciemnych barwach. Pamiętają już tylko to, co złe, a co gorsza, cokolwiek druga strona by nie zrobiła, wydaje im się niewłaściwe.
I co z tego wynika?
Wydaje nam się, że warto wiedzieć, na co zwrócić uwagę i czego unikać. Podczas najbliższej rozmowy, podczas której macie omówić jakieś trudne dla Was kwestie, zwróćcie uwagę na tych kilka elementów. Gdy już je zidentyfikujecie, łatwiej Wam będzie podjąć pracę nad sobą. Nam to bardzo pomaga!
W kolejnych artykułach może uda nam się opisać kilka wskazówek profesor Gottmana jak tworzyć szczęśliwe małżeństwo. Profesor pisze dość chaotycznie, ale postaramy się coś z tego dla Was wyłuskać.
dziękuję bardzo! bardzo cenne i potrzebne uwagi!