Mieliśmy pisać o randkach w pandemii, ale jak pisać, skoro chwilowo wszystko, na co nas stać, to siedzenie razem przez chwilę przy zaimprowizowanym stole. Stali czytelnicy wiedzą, że jesteśmy w trakcie zmiany mieszkania. Za nami dwie przeprowadzki w przeciągu 3 miesięcy.
Mieszkamy już w docelowym mieszkaniu, ale remont wciąż trwa. Panowie z ekipy stali się prawie naszymi domownikami. Niewiarygodne ile to czasu zajmuje i jak wiele rzeczy jest do zrobienia i ustalenia, nie wspominając już nawet o tym, jak dużo to kosztuje. Gdy dodamy do tego bardzo dużo trudnych spraw w pracy i rozbuchane emocje dzieci, które też się w tym wszystkim gubią, to uzyskamy wizję łodzi płynącej przez wzburzone fale. Trudno jest wtedy trzymać się ustalonych reguł i przyzwyczajeń, bo nic nie stoi na swoim miejscu.
Mamy jednak również świadomość obdarowania, bo wiele osób straciło pracę, zdrowie, bliskie osoby, a my cóż… przeżywamy jedynie kłopoty remontowe. Staramy się więc mieć właściwą perspektywę, choć nie wyłącza to stresów związanych z codziennością. Niepewność co do przyszłości: życia, zdrowia i pracy czai się za naszymi plecami, ale stwierdziliśmy, że nie możemy zawiesić życia na kołku do niewiadomego końca pandemii. Działamy więc jak możemy.
Pomyśleliśmy, że do innych tematów wrócimy, jak nasze życie uporządkuje się choć trochę. Dziś napiszemy tylko kilka naszych wniosków, jak przetrwać takie niecodzienne sytuacje. Oczywiście tylko na bazie naszych własnych doświadczeń.
1. Zrezygnuj z tego, co nie jest niezbędne
Pamiętajcie, że to okres przejściowy i nie miejsce wyrzutów sumienia, że nic nie jest tak, jak było. Dlatego staramy się nie przejmować tym, że wiele dobrych, wypracowanych w naszej rodzinie praktyk, zostało zaniechanych. Mamy tylko gorące pragnienie powrotu do nich, gdy wszystko się ustabilizuje.
Gdy mamy dosyć, myślimy sobie o tym, do czego zmierzamy i po co to wszystko robimy. No dobrze, nie spodziewaliśmy się, że cała akcja zajmie nam 1,5 roku, ale w sumie, jesteśmy już 1,5 roku bliżej naszego celu.
2. Zachowaj chociaż jeden stały punkt
Chociaż wszystko stanęło na głowie, robimy wszystko, by ocalić najważniejsze dla nas punkty dnia, a więc modlitwę (w zmieniających się miejscach i często w skróconej formie) oraz wspólne posiłki przy stole. Te posiłki to ostatnio głównie bułki, bo nie mamy kuchni, ale udało nam się stworzyć prowizoryczny stół. Jedzenie na podłodze jakoś się nie przyjęło, choć nasz najstarszy jest fanem kultury japońskiej.
3. Bądź wdzięczny
Temat wdzięczności wraca jak bumerang w naszych wpisach, bo na niej budujemy nasze życie. Są takie sytuacje, w których ciężko odnaleźć tak po ludzku powody do wdzięczności, ale z czasem okazuje się, że ostatecznie ta sytuacja w jakiś sposób umocniła nas lub obserwujące nas osoby.
Jesteśmy wdzięczni, że znaleźliśmy dla siebie większy lokal bardzo blisko dotychczasowego. Nie jest może idealny, a i miejsce mogłoby być lepsze, ale postanowiliśmy poszukać takiego, który spełnia nasze faktyczne potrzeby. Tym samym nie będziemy pić kawy na tarasie ani uprawiać ogródka, za to wszystko mamy w zasięgu 15 minut, a obok nasz ulubiony park i rzekę. A my zyskujemy czas, a w uprawie balkonowej jesteśmy już wprawieni.
4. Śmiej się
Ach, poczucie humoru nas ratuje. Wojtek jest mistrzem rozśmieszania i gdy słyszę jak śpiewa albo mówi różnymi glosami, to już nic mnie nie denerwuje, żaden pył ani kartony stojące wszędzie. Tu Wojtek wtrąca słusznie, że gdybyśmy musieli robić ten remont sami albo trafili na ekipę partaczy, to nawet poczucie humoru by nas nie uratowało. Lata odkładania na ten cel pozwoliły nam zatrudnić fachowców, drogich, ale dobrych.
5. Bądź cierpliwy
Lubię, gdy przestrzeń wokół mnie jest uporządkowana, bo wtedy łatwiej uporać mi się z moim własnym wewnętrznym chaosem. Remont to antyteza ładu, więc ta potrzeba nie jest zaspokojona i niewiele mogę zrobić, by to zmienić. Jednak ze wszystkich sił staram się nie naciskać na Wojtka i cierpliwie czekać aż przyniesiemy wszystkie stare meble z garażu i wprowadzimy nieco porządku. Ja już bym to dawno zrobiła, ale Wojtek widzi, że w pierwszej kolejności należy zakończyć inne, ważniejsze sprawy. Po wielu latach wkurzania się i niecierpliwienia w podobnych sytuacjach postanowiłam mu zaufać. Czekam więc cierpliwie. W nagrodę wydarł dla mnie z czeluści garażu starą szafkę nocną, co już jest dużym ułatwieniem. A dziś przytargałam fotel i tak oto mam nareszcie własny kąt, z którego do Was „nadaję”.
6. Coś jeszcze?
Nie pisaliśmy o oczywistościach typu „opisz dobrze kartony”. Na pewno można by tu dodać szereg innych „złotych myśli” i pomysłów, zachęcamy Was do podzielenia się w komentarzach.
My zaczęliśmy nasze małżeństwo remontem… potem już było z górki choć remont z dwójka dzieci był straszny. Dodatkowo oba robione własnymi rękami, bo w Krakowie trzeba się na ekipy zapisywać na etapie dziury w ziemi. Już się cieszę na następny za 2/3 lata. Traktuje to jako ekstremalne rekolekcje małżeńskie.
To jesteście supermanami. U nas na początku też było dużo prac własnych, teraz już prawie wszystko zlecamy, bo nie mamy tyle samozaparcia. Gratulujemy świetnego podejścia!
Jesteście bardzo mądrzy, a to co się przydarza po drodze na pewno wkurza często, ale i buduje. Poczucie humoru niezbędne jak wszędzie, ładny kolor niebieski z tapetą. Pozdrawiam i nie mogę sie doczekać końca i zdjęć z wyluzowaną autorką w uporządkowanym wg niej świecie domowym. Pozdrawiam Was, z Panem Bogiem
Dzięki za miłe słowa. Najlepiej patrzeć na trudności z perspektywy, wtedy wszystko wydaje się zabawne.
Oj tak poczucie humoru to chyba podstawa podczas remontu. My tuż przed świętami sami położyliśmy cegłę z ceglanego renesansu na ścianie i… był to jeden z lepszych remontów! Co ciekawe, nawet nas bardziej zbliżył, bo wszystko robiliśmy sami z mężem 🙂
Brzmi pięknie:-)