Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, współweseli się z prawdą i wszystko znosi

Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, współweseli się z prawdą i wszystko znosi

Ktoś kiedyś powiedział, że często zdarza się, że mówienie (pisanie) na jakiś temat, dane jest tym, którzy tak naprawdę tego nauczania najbardziej  potrzebują.

Tak jest z tym wpisami. Choć ich pisanie jest wysiłkiem i tęsknię za prostymi, praktycznymi wyzwaniami typu „przywitajcie się serdecznie”, to jednak takie szczere  spojrzenie na to, jak wygląda moja miłość, jest potrzebną, choć niełatwą szkołą, przygotowującą do stawiania czoła trudnościom z łagodnością i nadzieją.

Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą

Każdy instynktownie czuje, że osoba, która cieszy się z tego, że kogoś spotkała niesprawiedliwość, daleka jest jeszcze od postawy pełnej miłości. Jest w pełni skupiona na sobie, a każde dobro, jakie jest udziałem drugiego człowieka, odbiera jako zagrożenia dla jej pozycji, samopoczucia i poczucia wartości. W głębi duszy radość sprawia jej każde umniejszenie drugiego, nawet wynikające z jawnej niesprawiedliwości.

Ten kto prawdziwie kocha, nie będzie popierał niesprawiedliwości i zła, nawet gdyby jemu samemu przynosiły wymierne korzyści. Może to przejawiać się np. w tym, że wskażesz małżonkowi, że jego zachowanie jest nieuczciwe, mimo że przynosi to waszej rodzinie wyższe dochody, a wszyscy dookoła postępują podobnie.

Zwrot „nie cieszy się z niesprawiedliwości” uzupełniony jest pozytywnym sformułowaniem „współweseli się z prawdą”. Owo weselenie się prawdą wymaga dobrze ugruntowanego zrozumienia co jest dobre, a co złe. Nie zawsze bowiem to, co prawdziwe i dobre będzie dla mnie łatwe i korzystne. Pomimo tego jednak będę próbować dążyć to tego, by wpieranie prawdy stawiać ponad swoje własne interesy, patrzeć szerzej niż poza czubek własnego nosa. Miłość, o której pisze św. Paweł, przekracza bowiem samolubstwo i dążenie do własnych korzyści, a opiera się na zrozumieniu i umiłowaniu prawdy i sprawiedliwości.

Miłość wszystko znosi

To chyba fragment, który przez wiele lat budził w nas największy opór. Nie rozumieliśmy o co chodzi i czego się od nas wymaga. Znoszenia wszystkiego? Naprawdę? A gdzie granice i obrona własnej godności? Poza tym czym właściwie różni się od zwrotu „miłość wszystko przetrzyma”?

Trafia do mnie wytłumaczenie zawarte w „Amoris leatitia”, dlatego pozwolę je sobie we fragmentach przytoczyć. Otóż okazuje się, że znoszenie ma odniesienie do powściągliwego używania języka.

Papież Franciszek pisze, że znoszenie „może oznaczać zachowanie milczenia o tym, co może być negatywnego w drugiej osobie. Pociąga to za sobą ograniczenie sądu, pohamowanie skłonności do rzucania surowych i bezwzględnych potępień (…). Jeżeli decyduję się miłować daną osobę to nie po to, aby ją pozmieniać tak, aby nam było łatwiej ją miłować”.

To ostatnie zdanie porusza. Zastanów się i przyznaj sam przed sobą, ile razy próby zmiany współmałżonka uzasadniasz jego dobrem lub tym, że pewne postawy są właściwsze, gdy tymczasem, w głębi duszy chodzi Ci o to, by Tobie było z nim łatwiej?

Dalej Franciszek pisze „A gdy nie uda nam się jej zmienić, to potępiamy każde jej zachowanie. Miłujmy pomimo tego, że inni nie chcą być lepszymi, bo to może być tylko nasze subiektywne zdanie, albo coś, czego bez przeżywania każdej chwili w ciele danej osoby nie będziemy w stanie pojąć”.

Przeżywamy czas związany z niemożnością pojęcia w pełni, jak każde z nas przeżywa pewną trudną dla nas sprawę, na którą nie mamy szczególnego wpływu. Nie umiemy sobie tego do końca wytłumaczyć, pomogło by chyba tylko wejście w strumień czyjejś świadomości (jak śpiewa Nosowska). Z tą różnicą spostrzegania przyjdzie nam się chyba pogodzić, próbując czasem wracać do tematu w delikatnej rozmowie. Nie jest to jednak przeszkodą, by kochać głęboko.

Dalej Ojciec Święty pisze: „Nie oznacza to, że pozwolimy siebie krzywdzić, albo przestaniemy się troszczyć, bo my też mamy być kochani, a nie maltretowani”. Warto więc stawiać granice, by nasza godność nie została naruszona. Zaczynamy już jednak wyczuwać różnicę między sytuacją naruszenia ustalonych granic, któremu należy się przeciwstawić, a sytuacją, w której z miłości wstrzymujemy się od komentarzy czy wyrzutów związanych z zachowaniem, czy emocjami drugiego. Nauczyliśmy się przez lata dostrzegać, że często zachowania, które są dla jednego z nas trudne, wynikają ze zmęczenia, niedyspozycji, zaabsorbowania inną sprawą lub po prostu innego spojrzenia na daną sytuację drugiej osoby.

Jaka jest moja miłość?

Rozważ, jeśli chcesz:

  • Czy zdarza Ci się przymykać oko na niesprawiedliwość, gdy buduje to Twoją pozycję, majątek czy poczucie własnej wartości?
  • Czy umiesz zamilknąć, gdy nie podoba Ci się zachowanie współmałżonka?
  • CO starasz się we współmałżonku zmienić i jakie są tego prawdziwie powody?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót do góry