Myślę sobie, że…

Myślę sobie, że…

Ta zima kiedyś musi minąć*

Przedłużająca się zima spowodowała w nas i osobach z naszego najbliższego otoczenia zmęczenie i zniechęcenie. Niby nic takiego się nie wydarzyło, jednak entuzjazm do różnych zadań czy aktywności znacząco nam się obniżył. Podobną tendencję obserwujemy w ostatnim czasie wśród niektórych uczestników wyzwania.  Kilka małżeństw dzieliło się z nami, że ostatnio ciężko im pracować nad swoją relacją. Minął pierwszy entuzjazm, przyszło zniechęcenie. Zapominają o codziennym dziękowaniu  i docenianiu. Nie chce im się wybiegać do przedpokoju, by z radością witać małżonka. Małżeński kwadrans znika wśród nawału obowiązków lub jedno z małżonków zasypia. Kolejne artykuły tylko rozdrażniają, bo mówią jak powinno być, a tymczasem… wcale tak nie jest. Można się zniechęcić i zrezygnować, prawda?

My też to odczuwamy. W głowie jakby mniej pomysłów, własne małżeńskie nieporozumienia bolą bardziej, gdy ma się świadomość, że piszemy innym o tym, co robić, aby było lepiej, a tymczasem u nas bywa różnie. Ale w sumie… odczuwamy też radość! Radość? Jak to?

Zazieleni się… urośnie kilka drzew

Cieszymy się,  bo bardzo mocno poczuliśmy, jak drobne zmiany i gesty wystarczą, by zmienić naszą relację i dać nam poczucie ogromnej bliskości. Mamy więc dzięki wyzwaniu szersze spojrzenie, widzimy co można zrobić, by być bliżej siebie. Staramy się wprowadzać kolejne zadania w życie. A że nam czasem nie wychodzi lub nam się nie chce… Nie jesteśmy superbohaterami i mamy gorsze dni, czasem gorsze miesiące. Ale wygrzebujemy się spod koca, spod warstwy marazmu i zniechęcenia. Nasza relacja się pogłębia. Gorszy okres nie oznacza, że nie będziemy znów próbować.

Kiedyś niepowodzenia we wprowadzaniu zmian w nasze życie powodowały, że wpadaliśmy w totalne zniechęcenie i rezygnowaliśmy z dalszych prób. Teraz, po ponad 15 latach małżeństwa rozumiemy, że ciągle możemy zaczynać na nowo. I że pewne dobre zmiany, które czasem bezskutecznie przez lata próbowaliśmy wprowadzać, nagle w końcu zaskoczyły i przynoszą piękne efekty.

Poza tym niepowodzenia uczą nas pokory. Widzimy swoją słabość i widzimy przestrzeń do pracy. Ale też, jako osoby wierzące, oddajemy tę sytuację Bogu, aby On działał tam, gdzie sami niedomagamy.

Coś mówi mi, że… jeszcze wszystko będzie możliwe

Jeśli Wam nie idzie, nie martwcie się. Jak powiedział św. Augustyn: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. Póki widzimy kierunek, chwilowe zejście z drogi nie jest porażką. Zawsze można iść dalej. Szczególnie w małżeństwie.

Jest też jedna bardzo ważna kwestia o której warto pamiętać. Mamy możliwość kierować naszymi myślami, a przez nie naszymi uczuciami. Nie muszę zgadzać się na to, by zalewały mnie myśli pełne zniechęcenia, a za nimi szła rezygnacja i poczucie beznadziei.

Gdy czuję, że nic nam nie wychodzi, staram się myśleć o tym, za co mogę być wdzięczna. Przywołuję chwile i przyjemne emocje, gdy  np. czuliśmy ogromną bliskość dzięki realizacji lutowego wyzwania. Wczoraj w nocy Wojtek wkurzył mnie swoim nieprzyjemnym tonem. Starałam się jednak nie dać wkręcić w spiralę negatywnych myśli. Odburknęłam mu coś, ale potem pomyślałam, co dobrego tego dnia przeżyliśmy. Zastanowiłam się też co doprowadziło go do takiego rozdrażnienia. Uświadomiłam sobie jak bardzo był zmęczony, w perspektywie miał tylko 4 godziny snu i ciężki dzień w pracy. Ja zaś uparłam się, by zostawić w sypialni włączoną lampkę, bo nie lubię kłaść się po ciemku. Gdybym dała się ponieść fali irytacji, zapewne jeszcze rano bylibyśmy na siebie wściekli. Jednak myśląc o tym, co dobre, mogłam zmienić swoje emocje, a w konsekwencji zachowanie. Sztuczne? Trudne? Być może, ale to jeden z sekretów udanego małżeństwa. Po pewnym czasie takie zachowanie wchodzi w krew i następuje niesamowita zmiana w relacji.

Zima chyba się wreszcie kończy…A na kwiecień obiecujemy zadanie miłe i przyjemne. Prawdziwa wiosna w końcu przyjdzie, znów nam się będzie chciało!

Pamiętajcie o cudach

Na koniec miesiąca pełnego wdzięczności chcieliśmy zaproponować Wam jeszcze jedno zadanie. Kilka lat temu poproszono nas o napisanie psalmu dziękczynnego. Mieliśmy wymienić w nim wszystkie cuda, jakich doświadczyliśmy w życiu. Gdy zaczęliśmy to robić, okazało się, że takich sytuacji było wiele. Co więcej, one się ciągle zdarzają! Odczuliśmy ogromną radość i wdzięczność.

Ten psalm pomaga nam przetrwać gorsze chwile, odbudować naszą wdzięczność i zaufanie. Uczy nas pamiętać o cudach, które On zdziałał**. Spróbujcie, świętując Wielkanoc, napisać wspólnie Wasz psalm dziękczynny lub po prostu listę ważnych, cudownych zdarzeń, których doświadczyliście. I bądźcie wdzięczni za swoje życie i małżeństwo.

 

* podtytuły z piosenki Voo Voo  „Nim stanie się tak” słowa: WOjciech Waglewski
** Ćwiczenie jest inspirowane Psalmem 105, hymnem dziękczynnym narodu wybranego za wydarzenia będące realizacją przez Boga Jego przymierza

Komentarze do wpisu “Myślę sobie, że…

  1. Bardzo pozytywny wpis 🙂 Też ostatnio miałam sytuację, że chciałam się złościć i trzymać tę złość na długo, w zamian za to, powiedziałam jasno i wprost co nie tak a w głowie przytaczałam pozytywne rzeczy, które miały miejsce ostatnio i spirala się nie nakręciła. A co do tego psalmu i cudów – to piękne ile tych cudów jest, sama kiedyś się nad tym zastanawiałam i byłam miło zaskoczona 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót do góry