Zauważyliśmy, że większość naszych czytelników to kobiety (oczywiście są też panowie, zresztą bardzo się cieszymy z każdego czytelnika). Jak stwierdził mój mąż „Trudno się dziwić, przecież Ty piszesz teksty. A skoro pisze kobieta, kobiety to czytają” (on sam mówi, że nie ma powołania do pisania, za to przygotował dla Was wczoraj nową odsłonę strony, która wydaje nam się bardziej czytelna). Jednak myślę, że wynika to z tego, że to zazwyczaj kobiety widzą większą potrzebę pracy nad relacją. Dla większości kobiet jakość relacji (z różnymi osobami) jest miernikiem ich życiowego zadowolenia, może dlatego nieustannie chcą je ulepszać.
Poznawanie języków miłości i uczenie się ich może być fascynującą przygodą, jeśli tylko podejdziemy do tego poważnie. Jeżeli Twój małżonek nie jest jednak chętny do współpracy, absolutnie się nie zniechęcaj. Z naszej perspektywy praca nad relacją to w większości przypadków praca samodzielna. Ten z małżonków, który jest na to gotowy, pracuje nad sobą, nad swoimi reakcjami, postępowaniem i nastawieniem. Zmiana jednej zmiennej zawsze zmienia wynik. Druga zmienna musi sama dojrzeć do zmiany.
Wspólny czas
Nasza córeczka jest fanką tańca. Potrafi długo ćwiczyć i opracowywać nowe schematy taneczne zamknięta w pokoju. Jednak najszczęśliwsza jest podczas występu. Rozdaje bilety, robi scenę i prosi o włączenie muzyki. Ważny jest kostium i uczesanie. Jednak najważniejsza jest skupiona na niej uwaga. Mamy być dla niej w 100%, nie rozmawiać, nie rozglądać się, lecz patrzeć rozpromienionym wzrokiem. Być z nią. Znacie to?
Istotą kolejnego języka miłości, tj. wspólnego czasu, jest bycie z drugą osobą i poświęcanie jej uwagi. Nie mamy być obok siebie, lecz ze sobą. Dla osoby, której podstawowym językiem miłości jest czas, niewystarczające będzie bycie w tym samym pomieszczeniu. Sama fizyczna bliskość nie wystarczy.
Jej zbiornik emocjonalny nie wypełni się podczas rozmowy, w czasie której małżonek będzie zerkał na telefon lub przeglądał gazetę. Dlaczego? Nie otrzyma wtedy bowiem pełnej, niepodzielnej uwagi, która jest dla niej tak ważna.
W tym momencie małżonkowie osób, których językiem miłości jest wspólny czas, mogą być nieco przerażeni. Czy odtąd wszystkie wspólne chwile będą spędzać, wpatrując się czule we współmałżonka? Czy resztki wolnego czasu, jakie pozostają po uporaniu się z obowiązkami zawodowymi, rodzicielskimi i domowymi będą spędzać na randkach? (swoją drogą w czasach chodzenia ze sobą i narzeczeńskich daliby się pewnie za to pokroić).
Wystarczy niewiele
To nie tak. Wiem, o czym piszę, bo to właśnie wspólny czas jest moim podstawowym językiem miłości i bardzo boleśnie odczuwam jego brak. Wróciliśmy niedawno z długich wspólnych wakacji, podczas których nie mieliśmy wielu możliwości spędzania czasu tylko we dwoje, bo dzieci były zawsze bardzo blisko. Odczułam, że jadę na oparach emocjonalnych w naszej relacji, będąc jednocześnie nasycona uczuciami wobec dzieci. Rozumowo wiedziałam, że wszystko jest w porządku, ale cóż rozum, gdy coś w środku rozpaczliwie się telepie.
Wystarczył mi jeden wspólny wieczór, podczas którego spacerowaliśmy, rozmawialiśmy o ważnych dla nas sprawach i śmialiśmy się razem. Do tego kilka wieczornych kwadransów we dwoje, gdy dzieci już nie biegały wkoło i zbiornik znów się zapełnił. Wystarczyło niewiele.
Pamiętacie, że przy okazji opisywania języka miłości, jakim są dobre słowa, wspominaliśmy o dialektach, czyli różnych odmianach języka miłości. Występują one również w przypadku wspólnego czasu.
Wartościowa konwersacja
Jak wskazuje Gary Chapman, „wartościowa konwersacja” różni się od „dobrych słów” (słów afirmacji). Drugi z tych języków skupia się na tym, co mówimy. Dla małżonka mówiącego tym językiem miłości, ważne będzie to, co mówi do niego małżonek: słowa zachęty, uznania czy komplementy. Dla osoby mówiącej dialektem „wartościowa konwersacja”, ważniejsze będzie bycie wysłuchanym i zrozumianym. Poczucie bycia kochanym zapewni rozmowa, podczas której bez pośpiechu i rozproszeń małżonkowie dzielą się swoimi myślami, emocjami, przeżyciami, lękami i pragnieniami w przyjaznej atmosferze.
W takiej rozmowie nie chodzi o dawanie rad (chyba że rozmówca o nią poprosi), ale o przestrzeń do opowiedzenia o swoich problemach i przeżyciach. Taka rozmowa ma na celu przede wszystkim wzmacnianie relacji, a nie wymyślanie sposobów na zmianę jakiejś sytuacji czy nastawienia małżonka do niej. Na pewno nie jest to czas na oskarżanie się nawzajem.
Jak słuchać?
Gary Chapman daje kilka wskazówek, jak efektywnie słuchać:
- utrzymuj kontakt wzrokowy z małżonkiem;
- nie zajmuj się w czasie słuchania niczym innym, a jeżeli robisz coś ważnego, powiedz o tym małżonkowi wprost, np. „Widzę, że chcesz mi opowiedzieć o czymś ważnym. Daj mi 15 minut na skończenie tego, wtedy będę mógł poświęcić ci całą uwagę” (ważne jest, by po 15 minutach faktycznie wrócić do rozmowy);
- spróbuj zrozumieć emocje, jakie przeżywa małżonek (ułatwi ci to obserwowanie języka ciała) i staraj się je wyartykułować mówiąc np. „Widzę, że zachowanie twojego szefa spowodowało, że czujesz się sfrustrowana i zagubiona”;
- nie przerywaj (podobno przeciętny słuchacz jest w stanie wytrzymać tylko 17 sekund bez przerywania!).
O słuchaniu pisaliśmy też tutaj.
Doszliśmy do wniosku, że wpisy robią się za długie, więc ten podzieliliśmy na dwie części. Druga część pojawi się jutro.
Hej,
Jeśli faktycznie jest tak, że w większości to Wy dziewczyny czytacie tego bloga a Wasi faceci nie bardzo, to może warto ich zachęcić, żeby się dołączyli. Lub nawet brutalnie ich zapisać podając w sekcji https://wyzwanie-malzenskie.pl/zapisz-sie/ maila swojego męża (najlepiej ten adres z ukochanego smartphona). No chyba, że macie mężów tak idealnych, że tego nie potrzebują ? Że tak całkowicie zaspokajają Wasze kobiece zbiorniki emocjonalne, do pełni szczęścia, aż się przelewa. To w takim wypadku namówice ich, żeby coś napisali na tego bloga. Zwykli mężczyźni tacy jak ja, na pewno przeczytają to z wypiekami na twarzy: Jak to zrobić aby uszczęśliwić swoją piekną kobietę! Każdy by chciał umieć! Od razu ze 100 tys mężczyzn rzuci się na tę stronę. To będzie hit. A tak na serio, podobno każdy z nas ma jeszcze coś do przepracowania. Każdy z nas kocha swoją żonę, praca nad relacją wymag tego, żeby regularnie nad tematem się pochylać. Dlatego w ten pomysł wyzwania włączam się z całej siły. Jest nowoczesny. Dopasowany do naszych czasów. Jest prawdą, że nie wszystko wychodzi, i że niektóre wyzwania mnie całkowicie przerosły. Być może w następnym cyklu wyzwań będzie lepiej (jeśli będzie następny cykl ?) Ale coś tam się zmienia na lepsze. Ostatnio, żona pochwaliła mnie, że częściej dziękuję. Było to dla mnie o tyle zaskoczenie, że starałem sie pracować nad inną cechą, ale są to naczynia połączone i czasami w zupełnie innym obszarze zaczynam funkcjonować lepiej. Tak, zachęcam! Maila związanego z smartphonem najlepiej spytajcie męża. A jesli nie będzie wiedział, to (jeśli android) w aplikacji gmail i takie trzy kreseczki na górze po lewej stronie. Tam jest adres mail. Akcja zapisujemy mężów!
Wojtku, na Twoje wpisy (lub dopiski od męskiej strony) też czekamy 🙂
Hej Remik (lepiej odpisać późno niż wcale). Niestety opcja przymusowe zapisanie nie działa, mężowie muszą potwierdzić zapis poprzez kliknięcie linku. Mieliśmy takie przypadki, gdy oburzony mąż, na nasze pytanie, czy nie potwierdził, bo mail wpadł do spamu, odpisywał, że sobie nie życzy i takie tam…
Bardzo nam się marzy, by zgłosił się Pan, który choćby raz na dwa miesiące napisze kilka słów z męskiego punktu widzenia. Wojtek twierdzi, że to absolutnie nie dla niego, ma chyba traumę z lekcji polskiego:-) Ale Ty byś się doskonale nadawał, przecież właściwie już to robisz, tylko w formie komentarzy! Zapraszamy na serio.